Świeżutka relacja Kamili Paluch – laureatki II miejsca Finału XXIII Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. To już jej druga z pielgrzymka do Ziemi Świętej – przypomnijmy – Kamila zwyciężyła w 2018 roku.
Czytajcie i oglądajcie!
Aha! pamiętajcie, że zostało już tylko kilka dni do końca lutego – terminu zgłoszeń do OKWB!!!
Zanim zaczęła się moja przygoda z Ogólnopolskim Konkursem Wiedzy Biblijnej nigdy nie sądziłam, że kiedyś zobaczę Ziemię Świętą. Właściwie, gdy już się zaczęła, a było to trzy lata temu, nawet wtedy nie sądziłam, że to właśnie ja dostanę kiedyś taką szansę. Cały czas dziękuję Panu Bogu, że wybrał mnie spośród tak wielu i wyróżnił tak piękną nagrodą. Sama nie wiem, jak powinna dziękować osoba, którą Pan Bóg już dwa razy wysłał do Ojczyzny swojego Syna, by mogła zobaczyć to wszystko o czym przez tyle lat czytała. Takie doświadczenie pozostaje w nas przez całe życie i działa mimo, że pielgrzymka już się skończyła.
Bardzo się cieszę, że dzięki udziale w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Biblijnej mogłam w listopadzie znów pojechać do Ziemi Świętej. Wiarę i miłość do Biblii zakorzeniła we mnie moja babcia, która od wczesnego dzieciństwa czytała mi i opowiadała o Panu Bogu. Pamiętam, że często mówiła jak bardzo marzy jej się, aby zobaczyć kiedyś Ziemię Świętą, a wtedy byłam jeszcze tak mała, że nawet nie wiedziałam gdzie to jest. Ale pamiętałam o tym przez cały czas. Właśnie dlatego to właśnie babcię wybrałam jako towarzyszkę tej cudownej wyprawy, a wybierać musiałam niestety spośród wielu bliskich mi osób. Czuję się podwójnie wdzięczna Panu Bogu, że pozwolił mi po tylu latach odpłacić babci za jej pracę i poświęcenie włożone w uczenie mnie Słowa Bożego i modlitw. Zasadziła we mnie ziarno, które wyrosło i przyniosło plony jak to z przypowieści pana Jezusa. Jest to bardzo trudne do opisania uczucie dla mnie, naprawdę, bo kto by się spodziewał? Gdy miałam pięć lat i babcia opowiadała mi o Jerozolimie, też na pewno nie przypuszczała, że za czternaście lat jej wnuczka stanie się jedną z najlepszych młodych pasjonatek Pisma Świętego w Polsce! I że zabierze ją do wymarzonej Jerozolimy. A w rozwoju mojej wiary i wiedzy o Biblii pomogły mi piękne inicjatywy konkursowe, takie jak właśnie Ogólnopolski Konkurs Wiedzy Biblijnej.
Co do samej pielgrzymki, mogłabym ją opisać w całkiem grubej książce. Ciężko jest mi jakoś skompresować to wszystko co widziałam, wybrać te najważniejsze rzeczy, bo dla mnie każdy dzień był na równi wspaniały. Co prawda miałam, tak jak w zeszłym roku swoje ulubione miejsca, gdzie po prostu najbliżej czułam obecność Pana Boga. Odczucia z tego roku są też nieco inne, niż wtedy gdy byłam tam po raz pierwszy, ponieważ właściwie wszystko co widziałam, nie było dla mnie takie całkiem nowe. Nie byłam aż tak bardzo zaaferowana każdą palmą, każdym wielbłądem, każdym nowym zwyczajem czy potrawą serwowaną nam na kolację jak reszta grupy z którą przyjechałam, w tym moja babcia. Dzięki temu mogłam na spokojnie skupić się na głównym celu wyjazdu – pogłębieniu wiary. W wolnych chwilach, kiedy na przykład staliśmy w kolejce do Grobu Pańskiego przez trzy godziny, lub gdy jechaliśmy busem czytałam Biblię. Lubiłam wracać do Ewangelii, kiedy byliśmy w miejscach działalności Pana Jezusa, ale często również wykorzystywałam czas na czytanie Listu do Koryntian, który jest lekturą tegorocznej edycji konkursu. Pod izraelskim niebem, poznawanie Biblii jest zaskakująco łatwe i tym bardziej przyjemne, przynajmniej dla mnie. Przydatna okazała się też dla mnie mobilna wersja Pisma Świętego, która pozwala na szybkie wyszukiwanie potrzebnych fragmentów. Tak też na przykład będąc w Kafarnaum wpisywałam hasło „Kafarnaum” i czytałam fragmenty dotyczące nauczania pana Jezusa w tym miejscu we wszystkich czterech Ewangeliach. Nie da się opisać uczucia jakie towarzyszy w takiej chwili. Czytanie Ewangelii w domu to zupełnie nie to samo, co czytanie Ewangelii w miejscu, gdzie ona się wydarzyła!
Podczas pobytu w Izraelu byliśmy we wszystkich najważniejszych miejscach opisanych przez Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, ale także w miejscach znanych ze starego testamentu takich jak góra Karmel związana z prorokiem Eliaszem. Wiele zresztą miejsc odegrało ważną rolę w całej Biblii, na przykład Jerozolima. Jej zwiedzanie zajęło nam dwa dni. Warto wspomnieć, że pogoda w Izraelu, nawet z listopadzie potrafi dać w kość jeśli chodzi o upały. Jerozolima zaś wymaga sporo chodzenia, dlatego bardzo ważnym było odpowiednie nawodnienie i noszenie nakrycia głowy. Tempo było dość szybkie, ponieważ musieliśmy wszędzie zdążyć, więc można powiedzieć, że zwiedzenie Jerozolimy może być nie lada wyzwaniem, ale zdecydowanie warto.
Tak więc byliśmy najpierw na południu: w Betlejem, Betanii, Betfage, Jerychu i właśnie Jerozolimie. Zwiedzanie Palestyńskiej części Ziemi Świętej zajęło nam pierwsze cztery dni. Byliśmy nad brzegiem Jordanu, gdzie w sposób symboliczny odnowiliśmy nasz chrzest, podziwialiśmy panoramę Wadi Qelt na Pustyni Judzkiej, gdzie szatan kusił Jezusa. Nie ma tam żadnej roślinności, jedynie rozgrzane kamienie, upał, i słońce rażące w oczy. Jak ciężko musiało być Jezusowi walczyć z podstępnym szatanem, kiedy od czterdziestu dni przebywał w tak trudnych warunkach.
W Betlejem po mszy świętej na Polu Pasterzy zwiedziliśmy Bazylikę Narodzenia wraz z grotą narodzenia. W kolejce staliśmy ponad trzy godziny, aby móc w końcu ucałować srebrną gwiazdę znaczącą miejsce narodzin Zbawiciela. Rok temu udało nam się w tym miejscu zaśpiewać kolędę, natomiast w tym roku ze względu na tłumy zabrakło nam czasu. Także ze względu na to ciągłe pospieszanie wyjątkowo ciężko było skupić się na myśleniu o Panu Bogu w tamtym momencie. Ludzie pchali się, a Ojcowie już prosili nas o wyjście. Mimo to uważam, że totalnie warto było stać te trzy godziny, aby móc, choćby dopiero z pewnym opóźnieniem przeżywać to, co się tam zobaczyło. Bo wystarczy sobie przypomnieć taki moment i wszystko wraca, mimo, że trwało to tak krótko. Podobnie można powiedzieć o Jerozolimie. Spośród wszystkiego co zwiedziliśmy i zobaczyliśmy, najważniejsza była droga krzyżowa którą odbyliśmy ulicami Jerozolimy, na Golgotę, którą zawiera w sobie Bazylika Grobu Pańskiego. Było to smutne ale i wspaniałe uczucie iść drogami, które dwa tysiące lat temu przemierzał Pan Jezus dla zbawienia nas wszystkich, którzy nawet jeszcze wtedy się nie narodziliśmy. Tutaj oczywiście kolejki też były duże, ale na szczęście czekanie trwało tylko dwie godziny. Ja jak zawsze w takich sytuacjach wyjęłam Pismo Święte i zaczęłam czytać. Wielokrotnie przeczytałam wtedy opis całej drogi krzyżowej oraz zmartwychwstania Pana Jezusa. W końcu wydarzyło się to właśnie w tym miejscu. Wszyscy musieliśmy uzbroić się w cierpliwość. Moja babcia była po prostu zachwycona tym wszystkim i strasznie wyczekiwała, aż nas wpuszczą.
W końcu mogliśmy na kilka sekund wejść do środka, by dotknąć płyty na której przez trzy dni leżał Zbawiciel i odmówić „Chwała Ojcu” w miejscu gdzie dokonało się zmartwychwstanie. Uczucie które towarzyszy takiej chwili jest niezmienne, zawsze tak samo wyjątkowe i trudne do opisania, takie samo za pierwszym razem jak i za drugim. I pewnie za każdym następnym.
Kolejne miejsca, które do niedawna mogłam sobie tylko wyobrażać: Góra Oliwna, ogród Getsemani, Wieczernik, Sadzawka Betesda. Jeśli chodzi o Wieczernik, jest to prawdziwe miejsce ostatniej wieczerzy, które przetrwało tylko dlatego, że przez lata służyło muzułmanom za meczet. Dlatego patrząc na jego wystrój ciężko było mi sobie to wszystko wyobrazić. Tam akurat wyjątkowo ciężko było mi się skupić na modlitwie i przeżywaniu tego gdzie jestem z powodu licznych, bardzo hałaśliwych tłumów ludzi. Niestety w Ziemi Świętej takie zjawisko jest problemem w wielu miejscach. Wydaje mi się, że do takich miejsc powinni być wpuszczani wyłącznie chrześcijanie, którzy wchodzą w intencji modlitwy, a nie gadatliwi turyści, którzy przyszli tylko zrobić sobie selfie hasztag #wieczernik oraz ewentualnie narobić zamieszania i wyjść.
W Jerozolimie duże wrażenie zrobiła na mnie także Ściana Płaczu. W końcu stanowi ona jedyną pozostałość po wspaniałej świątyni Jerozolimskiej. Wrażenie było ogromne, nawet większe, niż gdy zobaczyłam to miejsce po raz pierwszy. Nawet teraz, kiedy o tym myślę, przypominają mi się tamte uczucia: podziwu wobec Pana, wobec Słowa które czytałam. Stałam w miejscu o którym czytałam od dzieciństwa, które było dla mnie tylko odległą, nieosiągalną lokalizacją. Przecież w tej świątyni wielokrotnie bywał Pan Jezus, nauczał i zaprowadzał porządki, prowadził spory z faryzeuszami, rozmawiał z uczniami. Sami właśnie jego uczniowie zachwycali się tą świątynią, a wtedy usłyszeli od Jezusa słynne że nie zostanie tu kamień na kamieniu. O tej świątyni wielokrotnie mówił, wchodził do niej i widział ją z daleka. A ja stałam tuż obok jej pozostałości, może nawet w miejscu w którym mógł stać kiedyś Jezus lub któryś z Jego uczniów. Otworzyłam Biblię i czytając wyobrażałam sobie to wszystko. Widok jaki rysował się przede mną był to dla mnie głównie powodem wielkiego wzruszenia i radości, ale i smutku, że wszystko tak się potoczyło, a świątyni nigdy nie odbudowano. Widziałam tam płaczące kobiety, niektóre czytały Pismo kołysząc się charakterystycznie do przodu i do tyłu. Łączyłam się z nimi w bólu. Pomyślałam wtedy, że mimo naszej odmienności, zburzenia Przybytku żałujemy tak samo mocno. I to nas jednoczyło w tamtym momencie. Czułam wtedy zjednoczenie ze wszystkimi modlącymi się.
W Jerozolimie znajduje się także Kościół Świętej Anny, który słynie z wyjątkowej akustyki, dlatego pielgrzymi grupami śpiewają tam pieśni na cześć Pana. Osobiście oniemiałam podczas wykonania amerykańskiej grupy, która pięknie zaśpiewała Blessed Assurence. Była to bardzo liczna grupa, którą przewodził dyrygent. My również chcieliśmy zaśpiewać i wybraliśmy równie piękną pieśń – Królowej Anielskiej.
Szczerze mówiąc najbardziej wyczekiwałam wyjazdu na północ, gdyż znajdowały się tam miejsca w których po prostu zakochałam się w poprzednim roku i bardzo marzyłam, aby móc znowu je zobaczyć. Chodziło mi przede wszystkim o Kafarnaum, gdzie wtedy czułam się po prostu niemówienie blisko Boga. Bardzo tez się stęskniłam za Hajfą oraz Jeziorem Galilejskim.
Poza tym byliśmy w Bazylice Zwiastowania w Nazarecie, w Kanie Galilejskiej, gdzie nastąpiło odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, na Górze Karmel oraz na pięknej Górze Tabor. Po drodze widzieliśmy piękno izraelskiej przyrody, mnóstwo zieleni i kolorów, uprawy, plantacje bananowców, figowców, wszystkiego co się dało. Miasta i domy również wyglądały inaczej- różnica między częścią palestyńską, a izraelską jest bardzo wyraźna. Inaczej mówiąc, różnica między suchym, pustynnym i skalistym południem, a zieloną, kolorową i wilgotną północą jest ogromna.
Jestem przeszczęśliwa, że Pan Bóg pozwolił mi zobaczyć wszystkie te miejsca jeszcze raz. Nie zawiodłam się w żadnym momencie. W Kafarnaum znów nie mogłam oderwać wzroku od domu Świętego Piotra, którego ruiny ocalały do dziś, nie mogłam też wyjść z synagogi stojącej tam od czasów Jezusa. To tam przecież według Św. Mateusza Jezus udał się i zamieszkał po uwięzieniu Jana Chrzciciela, tam powołał pierwszych uczniów, tam nauczał i uzdrawiał.
Czy to nie w tym domu uzdrowił teściową Piotra? Czy to nie tutaj zbierali się ludzie ze wszystkich okolic na wieść, że Jezus jest w domu? Czy to nie tutaj rozebrali dach nad miejscem gdzie się znajdował i przez otwór spuścili nosze na których leżał paralityk?
To właśnie o tym miejscu napisano: W szabat wszedł zaraz do synagogi i nauczał. (…) uczył ich bowiem jak ten, który ma moc, a nie jak nauczyciele Pisma. Jego stopy stąpały po posadzce synagogi, po której ja chodziłam. Tam właśnie uzdrowił opętanego. Z brzegu Jeziora Galilejskiego w Kafarnaum wraz z uczniami wypłynął na jezioro gdy zerwała się burza, której rozkazał milczeć i uciszyć się. Czułam się tak, jakby czas się zatrzymał, a raczej jakbym to ja się cofnęła o te dwa tysiące lat. Wszystkie te fragmenty znałam prawie na pamięć, rozglądałam się oczarowana. Nigdzie indziej aż tak bardzo nie czułam Mocy i obecności Pana. Przecież to miejsce jest tak mocno związane z Jezusem.
Poza tym jest najmniej zmodyfikowane, ze wszystkich tego typu miejsc. A na takie najbardziej czekałam. Bo przez cała pielgrzymkę towarzyszyło mi uczucie żalu, że nie miałam okazji zobaczyć tego wszystkiego, kiedy było jeszcze takie, jak za czasów Jezusa.
Kafarnaum jest to miejsce gdzie obecność Pana Boga jest prawie namacalna. Trudno znaleźć bardziej niezwykłe miejsce. Dla mnie to po prostu najpiękniejsze miejsce na Ziemi.
W Hajfie widzieliśmy piękne ogrody bahaickie, a potem odbyliśmy rejs statkiem po pięknym jeziorze Galilejskim. Mieliśmy tez okazję dwukrotnie być u jego brzegu; w Kafarnaum właśnie oraz w miejscu gdzie obecnie znajduje się kościół prymatu Świętego Piotra, czyli tam, gdzie zmartwychwstały Jezus objawił się uczniom gdy łowili ryby. I powiedział do Piotra słynne paś baranki moje. Kolejnym magicznym doświadczeniem było dotknięcie tej wody. Zastanawiałam się ile z tego co widzę, widział tutaj Pan Jezus i Jego uczniowie.
Myślę, że mogłabym tak pisać i pisać bez końca, bo jest o czym! O wszystkim co zobaczyłam w Ziemi Świętej przygotowałam nieco ponad półgodzinny filmik, który niedługo pojawi się na Youtube.
Na zakończenie chciałabym jeszcze podziękować wszystkim, którzy przyczynili się tego pięknego wyjazdu. Przede wszystkim dziękuję ekipie Civitas Christiana, która od lat organizuje Ogólnopolski Konkurs Wiedzy Biblijnej, czym skutecznie zachęca młodzież do czytania Słowa Bożego. Udział w konkursie prawdziwie odmienił moje życie. Myślę, że w ogromnym stopniu, na przestrzeni tych trzech lat przyczynił się do wzrostu mojej wiary. Dzięki czytaniu Biblii dużo łatwiej idzie mi się przez życie i dlatego zachęcam do tego każdego. J
Dziękuję mojej babci, która zasadziła we mnie ziarenko miłości do Boga oraz jego Słowa, dzięki czemu jestem dzisiaj tu, gdzie jestem. To ona najbardziej mnie wspierała modlitwą i dobrym słowem, była moim największym kibicem. Zawsze wierzyła we mnie trochę bardziej niż ja sama. Cieszę się, że mogła mi towarzyszyć podczas tej wyprawy i dzielić ze mną każdą radość i wzruszenie. Dziękuję także mojej katechetce, pani Wioli, która przez całą tą przygodę z Konkursem wspierała mnie duchowo i na różne sposoby motywowała, mimo osobistych trudności. Dziękuję rodzinie i wszystkim osobom, które wspierały mnie w tamtym czasie. Najbardziej jestem jednak wdzięczna Panu Bogu, bo to on wyreżyserował całe to zamieszanie! Jestem wdzięczna, że mogłam już dwa razy być w Ojczyźnie Jezusa. Myślę, że Ziemia Święta nie może się znudzić, a jej powtórne odwiedzenie daje tylko większe możliwości przeżycia Ewangelii na nowo. Polecam każdemu wybrać się tutaj, aby odbyć terapię dla wiary. Nie ma jednak lepszej odżywki dla wiary niż czytanie Pisma Świętego, więc od niego zacznijmy. Wszystko od niego się zaczęło.